wtorek, 28 września 2010

Dzieki Ci Panie za to co nam dajesz.



"Pewnego dnia, gdy synowie i córki jedli i pili w domu najstarszego brata, przyszedł posłaniec do Hioba i rzekł: Woły orały, a oślice pasły się tuż obok. Wtem napadli Sabejczycy, porwali je, a sługi mieczem pozabijali, ja sam uszedłem, by ci o tym donieść. Gdy ten jeszcze mówił, przyszedł inny i rzekł: Ogień Boży spadł z nieba, zapłonął wśród owiec oraz sług i pochłonął ich. Ja sam uszedłem, by ci o tym donieść. Gdy ten jeszcze mówił, przyszedł inny i rzekł: Chaldejczycy zstąpili z trzema oddziałami, napadli na wielbłądy, a sługi ostrzem miecza zabili. Ja sam uszedłem, by ci o tym donieść. Gdy ten jeszcze mówił, przyszedł inny i rzekł: Twoi synowie i córki jedli i pili wino w domu najstarszego brata. Wtem powiał szalony wicher z pustyni, poruszył czterema węgłami domu, zawalił go na dzieci, tak iż poumierały. Ja sam uszedłem, by ci o tym donieść.

Hiob wstał, rozdarł swe szaty, ogolił głowę, upadł na ziemię, oddał pokłon i rzekł: Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione!"

Odnów mnie

 
Z dedykacją dla wszystkich, którzy zmagają się ze sobą.

"PODNIEŚ MNIE JEZU"

 


Na tyle potrafimy wyciągnąć rękę do człowieka z darem serca, z darem pochodzącym od Boga na ile drugą rękę wyciągniemy w stronę Boga. Tylko wtedy jeśli będziemy przed Nim trwali, będziemy umieli zanieś drugiemu człowiekowi Jego dar, dary pochodzący od Jego Ducha Świętego. Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie - powie autor listu do Galatów. Jeśli chcemy dać drugiemu człowiekowi miłość - trzeba nam najpierw napełnić się miłością u źródła Miłości, jeśli chcemy dać radości i pokój trzeba nam stanąć przed Tym, Który daje pokój serca i wprowadza radość do naszego życia. Cierpliwości, uprzejmości i łagodności trzeba nam uczyć się od tego który był cierpliwy aż po krzyż, i to w końcu od Niego pochodzi natchnienie do wierności i dobra, bo tylko Bóg jest dobry, sam Jezus powiedział: nikogo nie nazywajcie dobrym bo Tylko Bóg jest Dobry.


Dobry kochający Boże naucz mnie być Twoim do końca, naucz mnie dostrzegać Ciebie, Największe Dobro, nawet wtedy gdy wyda mi się że jest już źle. To prawda Ty nigdy nie dajesz człowiekowi krzyża większego niż potrafi unieść, a wtedy gdy pod nim upada posyłasz swoich aniołów aby ocierali cierpienie, aby dawali wytchnienie i umacniali. Dzięki Ci Dobry kochający Boże za Twoich aniołów. Napełnij mnie swoją siłą i podnieś mnie.
Msza.

sobota, 25 września 2010

Msza.

3:33

     Chyba każdy ma w swoim życiu takie chwile, miejsca, przeżycia, których się boi, które powodują przyspieszanie bicia serca. Dla jednych będzie to cmentarz, dla innych wspomnienie jakieś osoby, sytuacji, jaką przeżył, miejsca w którym przydarzyło się coś niezapomnianego, coś co pozostawiło niezatarty ślad. Każdy się czegoś boi, chyba każdy przed czymś odczuwa lęk. Moim lękiem jest czas, moim lękiem jest godzina, niezwykła godzina, godzina która towarzyszy mi od dłuższego już czasu, a w ostatnich dniach aż za często. Ile już razy obudziłeś się o 3:33?

środa, 22 września 2010

Kradniesz - nie martw się..., Kazanie z niedzieli 19.09.2010r.

Możemy dziś zapytać gdzie jest praworządność i sprawiedliwość. Pytanie to możemy postawić w kontekście dzisiejszej Ewangelii, no bo jak zrozumieć pochwałę nieuczciwego rządcy za nieuczciwe zarządzanie. Czy nie powinno być tak że jeśli udowodniono mu winę, jeśli wykazano że postępował niezgodnie z przyjętymi zasadami to powinien od swego pana – czytaj Boga – usłyszeć słowa oburzenia i wymierzonej kary? A tymczasem Pan pochwalił nieuczciwego rządcę. Myślę jednak że należałoby się bardziej przyjrzeć fragmentowi Pisma św. które dziś zostały nam dane. Aby zrozumieć kim jest nieuczciwy rządca należy nam sięgnąć do pierwszego czytania z księgi Amosa. Tam prorok opisuje pewną rzeczywistość, która zaistniał już na długo przed Chrystusem. Mówi on o zarządcach, o kupcach i powiedzielibyśmy dzisiaj menadżerach którzy dorabiają się zysku nieuczciwością. To oni właśnie czekają z utęsknieniem na czasy gdy będą mogli dorabiać się na swej nieuczciwości. To oni czekają aż będą mogli zmniejszać efę, czyli jednostkę objętości i zamiast sprzedać 22 litry oliwy, kupującemu oddają jedynie 18 - za te same pieniądze, to oni czekają aż będą mogli zwiększać sykl czyli odważniki i wykazywać że ważonego towaru jest więcej niż w rzeczywistości - za te same pieniądze, to oni wreszcie czekają by zamiast zboża pszenicy w worku sprzedawać plewy. To oni są nieuczciwymi zarządcami, to oni po prostu okradają drugiego człowieka, kiedy wmawiają że niespełna litr to litr, że mniej niż kilogram to kilogram, że plewy to zboże. I z taki właśnie nieuczciwym rządcą spotykamy się w Ewangelii, spotykamy zarządcę który dorabia się na nieuczciwości i okradaniu bliźniego, który wykorzystuje stanowisko i dobra swego Pana do własnego zysku, jednocześnie ubliżając swemu Panu. Gdy właściciel dóbr dowiaduje się o złym postępowaniu swego zarządcy, człowieka któremu zaufał chce pozbawić go urzędu. Tan z obawy przed karą i przed konsekwencjami swoich czynów chce zadbać o swoją przyszłość, o pozyskanie przychylności.
Więc proszę księdza można być nieuczciwym, można okradać byle tylko umieć ustawić się w życiu. Nie, nie Bracie i Siostro. Pan z dzisiejszej Ewangelii nie chwali swego zarządcę za nieuczciwość, tylko za roztropność, za przewidywanie konsekwencji swego postępowania, tak, nawet złego postępowania. Możemy powiedzieć otwarcie, zarządca grzeszy, ale któż z nas jest bez grzechu, któż z nas może wstać i z cała powagą powiedzieć że on nie popełnia grzechów i nieuczciwości w swoim życiu? Nikt! Wszyscy jesteśmy nieuczciwymi rządcami dóbr jakie Bóg powierzył naszemu życiu. Każdy z nas popełnił nieuczciwość, każdy z nas zbłądził, zgrzeszył, każdy z nas choć raz w swoim życiu bardziej zabiegał o siebie niż o miłość, niż o Boga. Każdy! I Chrystus tego nie pochwala!, bądźmy szczerzy i powiedzmy sobie uczciwie że Bóg zażąda i od nas zdania sprawy ze swego zarządu, zdania sprawozdania z życia, zdania egzaminu z miłości, z przebaczenia z troski o drugiego, zdania wreszcie egzaminu z troski o swoje zbawienie. Zażąda! I może nas nie pochwali, i może usłyszysz słowa Cóż ja słyszę o Tobie?, i może powie przykro mi drogi przyjacielu ale bilans zysków i strat jakie poczyniłeś w swoim życiu skazują Cie na usunięcie z zarządu, na usunięcie ze społeczności zbawionych. Ale jeśli w swoim życiu zabiegałeś o niebo, zbiegałeś o bycie blisko Boga to możesz pomimo swej przebiegłości i swojej klęski usłyszeć pochwałę, może powie Ci grzeszyłeś ale w grzechu tym wołałeś pomocy, szukałeś z niego ratunku, szukałeś?.
 W tym momencie trzeba nam zapytać samych siebie, cz rzeczywiście szukamy ratunku w Bogu?, czy potrafimy stanąć przed nim w prawdzie. Prosty przykład: umiesz nazwać grzech po imieniu? Umiesz powiedzieć kradłem, czy raczej przywłaszczałeś sobie śrubki w warsztacie, kredę w szkole, papier z biura?, a może tylko zabrałeś złom który leżał w pracy i go sprzedałeś bo przecież i tak nikt się nim nie interesował, a mało zarabiasz i pracodawca cie wykorzystuje, a potrzeby są wielkie i ja go tylko zabrałem – nie UKRADŁEŚ! – stań w prawdzie. Umiesz przeprosić gdyś zawinił i zapytać jak mogę naprawić wyrządzoną krzywdę czy raczej pójdziesz w zaparte i będziesz dowodził swego pomimo że sam wiesz że się mylisz? – stań w prawdzie. Umiesz stanąć naprzeciw znajomego, sąsiada, przyjaciele i powiedzieć mu prosto w oczy nie podoba mi się to i to co robisz, i jak postępujesz, czy raczej obmawiasz go za plecami, obrażasz się, odwracasz od niego i nie zależy ci na porozumieniu ale na postawieniu na swoim i nie chcesz iść na ustępstwa tylko żądasz aby dostosował się do Ciebie i w końcu dał Ci święty spokój – stan w prawdzie. Umiesz przyznać się choćby w świętej spowiedzi do swej pożądliwości, kokietowania innych, do swej nieczystości myśli pragnień i czynów czy to jest grzech który już dawno został przemilczany w twoim rachunku sumienia – stań w prawdzie. I można tak dalej zapytać czy rzeczywiście nie byłeś w niedzielę na mszy bo nie mogłeś czy raczej lenistwo wzięło górę, czy rzeczywiście stan zdrowia i wiek nie pozwalał Ci przyjść na spotkanie z Panem ale pozwalał ci na niemal codzienne zakupy w sklepie i stanie pod blokiem z sąsiadami a jak trzeba być na mszy to nogi odmawiają posłuszeństwa – stań w prawdzie! I zdaj sprawę ze swego zarządu!
Bo kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Nie martwi Cię to że twój mąż, żona podbiera w pracy drobne rzeczy i przynosi je do domu – to nie martw się, jeśli ich okrada, i ciebie okradać będzie, nie martwi cię to że twoje dziecko nieuczciwie zdaje egzaminy, ściąga na sprawdzianach – to nie martw się i ciebie oszukuje. Nie martwi cię że sąsiad na sąsiada wyklina i wyzywa – to nie martw się i na ciebie wyklinać będzie i ciebie wyzywać. Nie martwi cię że ktoś z twego powodu cierpi – to nie martw się sam cierpieć będziesz. Bo nie można dwom Panom służyć, bo nie mamy dwóch serc jednego do pracy drugiego do domu, jednego na egzaminy drugiego dla rodziny, jednego na przeklinanie drugiego na przebaczanie, jednego na poniżanie, drugiego na cierpienie mamy jedno serce, jedno – jedno serce do kochania, do życia.
Bóg na różne sposoby wzywa nas do nawrócenia, ale wcześniej czy później przyjdzie to, co tak bardzo dotknęło rządcę z Ewangelii – uświadomienie sobie że nasze zarządzanie właśnie się kończy. Już dziś trzeba nam zadbać o kapitał na wieczność, o kapitał na zbawienie. Trzeba nam podjąć dzieła pokuty, dzieła miłosierdzi i zadośćuczynienia. A może tak z całą powagą podejść do przestrzegania piątkowego postu by Boga uwielbić, a może umieć przeprosić i prosić o wybaczenie, a może oddać to cośmy ukradli, bo pamiętaj: grzech nie będzie odpuszczony póki wziątek nie zwrócony. Dzisiejszy nieuczciwy rządca myślę że oddał dług za dłużników, oddał ze swego z tego co zarobił – Panu oddał całą jego należność inaczej Pan by go nie pochwalił. Ukradłeś – oddaj, nie umiesz oddać – zrekompensuj, a jeśli się już nie da zadośćuczynić, bo już nas tam nie ma i nie mamy styczności z osobami którym wyrządziliśmy krzywdę, bo może okradziony już umarł, pozostaje – modlitwą, zamówiona Mszą św., i choćby troską o czyjś grób – tylko tyle a może być aż tyle, bo to właśnie te „tyle” może sprawić że i ty pochwałę usłyszysz. Amen.

czwartek, 16 września 2010

Msza.

zadzwoń...

Jeśli któregoś dnia poczujesz, że chce ci się płakać. Zadzwoń do mnie… 
Nie obiecuję, że cię rozbawię, ale mogę płakać razem z tobą. 
Jeśli któregoś dnia zapragniesz uciec, nie bój się do mnie zadzwonić…
Nie obiecuję, że cię zatrzymam, ale mogę z tobą pobiec. 
Jeżeli któregoś dnia nie będziesz chciał nikogo słuchać. Zadzwoń do mnie… 
Obiecuję być wtedy z tobą i być cicho. 




Ale jeżeli któregoś dnia zadzwonisz i nikt nie odbierze…
Przybiegnij do mnie szybko. 



Mogę cię wtedy potrzebować.

To były piekne dni...

    Pięć miesięcy temu - 16 kwietnia 2010 - rano stanęliśmy na dywanie pałacu prezydenckiego. Pojechaliśmy tam razem, by być razem - to były piękne chwile i piękne wspomnienia. Nocna podróż pełna radości, potem czas zadumy i wyczekiwania. Czas ścisku i niemocy. Potem czas czekania na wolność, na odrobinę swobody, i choć ją odzyskaliśmy wyrywając się z tłumu, chcieliśmy razem być, bo mieliśmy jeden cel, jedna idea nam przyświecała i chcieliśmy być razem, bo razem nam było dobrze, bo razem można było pokonać zmęczenie, i atmosferę. I choć padaliśmy ze zmęczenia i niemocy, i choć chcieliśmy rezygnować i poddawać się - wiedzieliśmy że można na siebie liczyć, po to był ten drugi ktoś obok, po to aby dodawać sił. Potem czas refleksji i choć każdy siłował się ze swoimi myślami sam na sam, to wiedział, że ktoś, kto myśli o tym samym, jest blisko i można było iść dalej. 
      Gdzie się podziały te piękne dni, gdy chcieliśmy być razem?.

wtorek, 14 września 2010

Wywiad z Bogiem.

Miałem kiedyś piękny sen.
Przeprowadzałem wywiad z Bogiem.
„Chciałbyś zrobić ze mną wywiad?” - Zapytał Bóg.
„Jeśli tylko masz czas Boże” - Powiedziałem.
Bóg uśmiechnął się i powiedział:

„Mam całą wieczność. O co chciałbyś mnie zapytać?”
„Co najbardziej dziwi Cię u ludzi?”

Bóg odpowiedział: „Dziwi mnie to,
że nudzą się dzieciństwem,
spieszą się do dorosłości,
a później pragną znowu stać się dziećmi.

„Dziwi mnie to, że niszczą zdrowie,
aby zarobić pieniądze,
a później tracą swoje pieniądze
na odzyskanie zdrowia.”

„Dziwi mnie to, że myśląc nerwowo o przyszłości, zapominają o teraźniejszości
i w końcu nie żyją ani w teraźniejszości,
ani w przyszłości.”

„Dziwi mnie to, że żyją jakby nigdy nie mieli umrzeć,
a umierają jakby nigdy nie żyli.”

Bóg wziął mnie za rękę i przez moment
trwaliśmy tak w ciszy.

Następnie zapytałem:
„Co chciałbyś, aby Twoje dzieci nauczyły się o życiu?”

„Chciałbym, aby poznali,
że nie mogą nikogo zmusić do tego, aby ich pokochał.
Mogą jedynie pozwolić na kochanie siebie.

Chciałbym, aby poznali,
że nie jest dobrze porównywać się z innymi.”


„Chciałbym, aby nauczyli się przebaczać, poprzez praktykowanie przebaczenia.”

„Chciałbym, aby poznali, że wystarczy tylko kilka sekund, 
aby głęboko zranić tych, których kochają, jednak na ich uzdrowienie
może być potrzebnych wiele lat.”

„Chciałbym, aby poznali, że najbogatszą osobą nie jest ta,
która posiada najwięcej,
ale ta, która potrzebuje najmniej.”

„Chciałbym, aby poznali, że są ludzie, którzy bardzo ich kochają,
ale jeszcze nie nauczyli się, 
jak ukazywać lub wyrażać swojej uczucia.”

„Chciałbym, aby poznali, że dwoje ludzi
może spoglądać na tą samą rzecz i widzieć ją inaczej.”

„Chciałbym, aby poznali, że nie wystarczy wybaczyć sobie wzajemnie, ale że każdy
musi przebaczyć samemu sobie.”


„Dziękuję Ci Boże,
za poświęcenie mi swojego czasu.”
Powiedziałem pokornie.

„Czy jest jeszcze coś, co chciałbyś, aby Twoje dzieci wiedziały?”

Bóg uśmiechnął się i powiedział:
„Niech wiedzą, że jestem tutaj … zawsze.”

Czas nie będzie czekał

Bóg nie obiecywał:


nieba bez chmur, ścieżek życia usłanych różami.
Bóg nie obiecywał słońca bez deszczu, pokoju bez bólu.


Bóg obiecał siłę na każdy dzień,
... odpoczynek po trudzie,
światło na drogę, łaskę na czas prób,
- pomoc z wysoka,
niezawodną przyjaźń, Jego przyjaźń,
nieśmiertelną miłość, Jego miłość.

poniedziałek, 13 września 2010

Dziś powiedział mi Pan:

Pozwoliłem, abyś się zagubił - bym mógł wskazać Ci właściwą drogę.
Dałem Ci lęk, abym mógł wlać w Twe serce pokój.
Dałem Ci głód miłości, abyś mógł przyjąć zdrój mojego miłosierdzia.
Byłem z Tobą na twym dnie, abyś wypłynął na rejs ze Mną.
Dałem zniechęcenie, abym był Twoją siłą do działania.
Doświadczyłem beznadzieją, abym stał się Twą nadzieją.
Pozwoliłem byś zbłądził, abyś odnalazł Mnie na nowo.
Dotknąłem Cię samotnością, abyś w niej zrozumiał, że jestem Twoim najwierniejszym Przyjacielem.
Dałem mrok, abyś zobaczył, że Ja jestem Światłem.
Uczyniłem Cię niezdobytą twierdzą, abym to Ja mógł Cię zdobyć.
Dałem tęsknotę, abym był jej wypełnieniem...
... gorycz, abym stał się Twą słodyczą,
... smutek, abym mógł Cię pocieszyć,
... niemoc, abym stał się Twą siłą,
... bezradność, abym w niej rozświetlił Twą drogę,
... walkę, abym stał się w niej Twą pomocą i tarczą,
... upadek, abym mógł Cię podnieść i przyjść ze swym przebaczeniem.
Dałem Ci cierpienie, abyś w nim stał się do Mnie podobny,
abyś jak Szymon na drodze krzyżowej pomagał Mi nieść krzyż,
aby Twoja miłość stała się czysta - wypróbowana w ogniu cierpienia.
Tam gdzie najmniej się tego spodziewałeś przyszedłem do Ciebie z największym miłosierdziem,
tam gdzie najbardziej Cię boli - tam jesteś do Mnie najbardziej podobny.
Dlatego złóż swą głowę w Mych ramionach a Ja ukołyszę Cię swą Miłością do snu.
We Mnie i w Mym sercu jest Twoje życie, odpoczynek i tchnienie Twego serca - przez Ducha, który jest w Tobie.
"Ukochałem Cię odwieczną Miłością - Tyś Mój".
Trwaj we Mnie a Ja będę trwał w Tobie.
Pamiętaj, że nawet największe cierpienie jest po to aby "moc w słabości się doskonaliła", abyś stał się do Mnie podobnym.

niedziela, 12 września 2010

Milczenie Boga.

     Zadziwiające jest milczenie Boga w dzisiejszej Ewangelii. Któryż kochający ojciec pozwoliłby odejść synowi z połową majątku? Któryż z ojców pozwoliłby by jego syn roztrwonił to co cenne, pozwolił odejść w niepewność, a raczej w pewność błędu. Miłosierny Ojciec - Bóg - pozwala człowiekowi odejść, choć czeka na niego, choć kocha pozwala odejść bo wierzy w miłość którą wlał w serce swego syna.
    Często podobni jesteśmy do marnotrawnego dziecka, często obracamy się do Boga plecami, idziemy własną drogą ze swoim pomysłem na życie. Bóg pozwala nam odejść ale jednocześnie czeka bo wierzy w miłość - nasza miłość - przesłanie dzisiejszej Ewangelii zdaje się być jasne - to miłość zwycięża. I choć Bóg pragnie nas szukać jak zagubionej owcy, i choć Bóg pragnie powywracać wszystko do góry nogami by nas odzyskać jak kobieta zagubioną drachmę - to jednak Bóg tylko czeka, nie robi rewolucji w świecie bo wie, że siłą nikogo nie zmusi do miłości, czeka bo wierzy, że w końcu miłość każe nam odezwać się do Niego. Bóg czeka i na Ciebie! Może warto pozwolić Mu się objąć, ucałować i zacząć wszystko od nowa? Przeczytaj Ewangelię o Marnotrawnym synu a zauważysz że Bóg nie rozdrapuje, nie pyta "dlaczego" ale przytula i daje to co ma najcenniejszego. 
     Boże daj mi umieć kochać jak Ty kochasz, naucz mnie nie pytać "dlaczego?" ale przytulać, naucz mnie milczeć gdy trzeba.

Akurat - Lubię mówić z tobą

Cisza - jakże jest piękna gdy daje uspokojenie, gdy wnosi w serce pokój, ale jest też cisza bardzo przejmująca i niepokojąca, cisza kiedy czekamy na słowo, na gest, na znak a nic nie przychodzi - taka cisza może przeszywać aż do szpiku kości i rodzić depresje. CISZA!

środa, 8 września 2010

Świadectwo o piekle.

Gloria Constanza Polo Ortiz 5 maja 1995 r. została trafiona piorunem i przeżyła śmierć. Po powrocie do zdrowia jeździ po świecie dając świadectwo tego co zobaczyła po drugiej stronie życia, spisano także jej relacje i tak ukazała się książka "Trafiona przez piorun stałam u bram nieba i piekła", oto odczytany fragment tej książki.

Piekło istnieje.

Oto film, a ty jak wyobrażasz sobie piekła?, wierzysz że istnieje?

Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie.

„Przeze mnie droga w miasto utrapienia, 
Przeze mnie droga w wiekuiste męki,
Przeze mnie droga w naród zatracenia.
Jam dzieło wielkiej, sprawiedliwej reki.
Wzniosła mię z gruntu Potęga wszechwłodna,
Mądrość najwyższa, Miłość pierworodna;
Starsze ode mnie twory nie istnieją,
Chyba wieczyste — a jam niepożyta!
Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieja..."
Na odrzwiach bramy ten się napis czyta,
O treści memu duchowi kryjomej.
„Mistrzu — szepnąłem — z tych słów groza świta!"
A on mi na to, jak człowiek świadomy:
„Tu oczyść serce podłością zatrute,
Tu zabij w sobie wszelki strach znikomy.
Do miejsc my przyszli, gdzie czynią pokutę
Owi, com mówił, boleści dziedzice,
Duchy ze skarbu poznania wyzute".
Dłoń mi na dłoni położył i lice
Ukazał jasne, duchem natchnął śmiałem,
Po czym wprowadził w głębin tajemnice.
Stamtąd westchnienia, płacz, lament chorałem
Biły o próżni bezgwiezdnej tajniki:
Wiec, już na progu stając, zapłakałem.
Okropne gwary, przeliczne języki,
Jęk bólu, wycia, to ostre, to bledsze,
I rąk klaskania, i gniewu okrzyki
Czyniły wrzawę, na czarne powietrze
Lecąca wiru wieczystymi skręty,
Jak piasek, gdy się z huraganem zetrze.
Nieświadomości skrepowany pety:
„Mistrzu — spytałem — skąd ten chór boleści,
Kto ów lud taką snadź rozpaczą zdjęty?"
On rzekł: „Męczarnie takiej podłej treści
Znoszą w tym miejscu te dusze mizerne,
Które bez hańby żyły i bez cześci.
Są zaś wmieszane miedzy owe bierne
Rzesze aniołów, które samolube
Były, ni wrogie Bogu, ni też wierne.
Niebo ich nie chce, gdyż niosłyby zgube
Jego piękności; piekło je wyklucza,
Gdyżby z nich gorsi mogli zyskać chlube".
Ja znowu: „Mistrzu, co im to dokucza,
Że tak biadają głosami rozpaczy?"
A on wysłuchał mię i tak poucza:
„Wiedza, że skonu dzień im się nie znaczy,
A ciemnym bytem tak są tutaj mali,
Że wszystko inne przenieśliby raczej.
Świat nie dopuścił, aby w sławie trwali;
Litość ni sąd się nimi nie opieka;
Nie mówmy o nich; popatrz i pójdź dalej".
A. Dante, Boska Komedia,  III 1-51

Posłuchaj, poczytaj, przemyśl.

Piękna muzyka (Ennio Morricone - Chi Mai), a jeszcze piękniejsze sentencje. Gdybyśmy umieli tak żyć życie nasze byłoby piękniejsze, czyż nie?,...

Dla Ciebie...

To dziwne, jak proste jest dla ludzi wyrzucić Boga, a potem dziwić się, dlaczego świat zmierza do piekła.

To śmieszne, jak bardzo wierzymy w to, co napisane jest  w gazetach, a podajemy w wątpliwość to, co mówi Pismo Święte.

 To dziwne, jak bardzo każdy chce iść do nieba pod warunkiem, że nie będzie musiał wierzyć, myśleć, mówić ani też robić czegokolwiek, co mówi Słowo Boże.
  
To dziwne, jak ktoś może powiedzieć: "Wierzę w Boga" i nadal iść za szatanem, który tak a propos również wierzy w Boga.

 To dziwne, jak łatwo osądzamy, ale nie chcemy być osądzeni…

 To dziwne, jak ktoś może być zapalony dla Chrystusa w niedzielę, a przez resztę tygodnia jest niewidzialnym chrześcijaninem.

 To śmieszne, jak bardzo mogę być przejęty tym, co inni  ludzie pomyślą o mnie, zamiast tym, do czego wzywa mnie Bóg !!!

 Człowiek wyszeptał:
Boże, przemów do mnie !
I oto słowik zaśpiewał.
Ale człowiek tego nie usłyszał, więc krzyknął:
Boże, przemów do mnie !
I oto błyskawica przeszyła niebo...
Ale człowiek tego nie dostrzegł,
Człowiek rzekł:
Boże, pozwól mi Cię zobaczyć.
I oto gwiazda zamigotała jaśniej,
Ale człowiek jej nie zauważył
więc zawołał:
Boże, uczyń cud!
I oto urodziło się dziecko.
 Ale człowiek tego nie spostrzegł
Płacząc w rozpaczy, powiedział:
Dotknij mnie, Boże, niech wiem, że tu jesteś.
Bóg schylił się więc i dotknął człowieka.
Ale człowiek strzepnął motyla ze swego ramienia
 i poszedł dalej.
Bóg jest wśród nas. Także w małych i prostych rzeczach, nawet w dobie komputerów.
Więc człowiek płakał:
 Boże, potrzebuję Twojej pomocy !
 I oto dostał wiadomość z dobrym słowem i słowami zachęty.
Ale człowiek usunął go i kontynuował płacz.... 

poniedziałek, 6 września 2010

Trzeba tak... :)

Dobro zwycięża.

      W minionym czasie ogarnęło mnie poczucie bezsensu, pustki i zatracenia. Nie umiem wielu rzeczy zrozumieć z wieloma się pogodzić. Wierzę natomiast, że w ostateczności dobro zwycięża, wiec jeśli to co dotąd robiłem było dobre, to to zwycięży chwile smutku i zwątpienia. Zacznij od nowa, zacznij jeszcze raz - słowa tej piosenki dziś kieruję bardziej do siebie niż do innych. Za czarny scenariusz moich poczynań, rozmów i napisanych tu postów - przepraszam, przecież muszę, chcę, wierzyć, że będzie dobrze. Jeśli przez lata mojej współpracy udało mi się zasiać choć ziarnko nadziei i dobra w duszy i sercu innych to Bogu za to dziękuję i dzięki temu wierzę, że nie wszystko w nas ginie, że dobro zostaje.
Jeślim zawinił to raz jeszcze powiem przepraszam ale wiem, że brakiem nadziei w sobie zabijam siebie i innych. Bóg nie dał nam serca do rozpaczy ale do miłości, więc muszę się uczyć kochać, kochać tak jak On kocha: NIE ZA COŚ, ALE POMIMO CZEGOŚ!
Dobro zwycięża!, i nam pozwoli zwyciężyć i uścisnąć sobie dłoń, po raz kolejny i kolejny i kolejny..., może jeszcze nie dziś ale zwycięży.

sobota, 4 września 2010

za tym co dawniej...

Kiedy ktoś Cię opuści, poza tym, że tęsknisz, poza tym, że rozpada się cały ten mały świat, który razem stworzyliście, i że wszystko co widzisz albo robisz przypomina Ci o tej osobie, najgorsza jest myśl, że była to próba jakości i teraz wszystkie części, z których się składasz, noszą stempel ODRZUT przystawiony przez kogoś, na kim ci zależy.



Nie ma nic bardziej niesprawiedliwego niż nieodwzajemniona tęsknota. To nawet gorsze niż nieodwzajemniona miłość. Janusz Wiśniewski; S@motność w sieci.


Tęsknota, tęsknota... Uczucie najbardziej niewypowiedziane, stan próżny wszelakiej ulgi, ucisk serca ciągły i jednostajny. Stefan Żeromski; Ludzie bezdomni.


Ludzie tęsknią za całkowitą odmianą, a jednocześnie pragną, by wszystko pozostało takie jak dawniej. Paulo Coelho; Demon i panna Prym.

piątek, 3 września 2010

Czym ona jest - ona - nadzieja?

Kiedy możemy mówić o nadziei i czym ona właściwie jest? Nadzieja pojawia się w nas w sytuacji zagrożenia, naszego zagrożenia albo naszych bliskich, kogoś z kim wiążą nas silne więzy. O nadziei będziemy mówili w przypadku choroby, zranionej miłości, poczuciu pustki po czymś czego już nie ma itp. Nadzieja pojawia się tam, gdzie mają miejsce przeżycia bardzo dotkliwe i bolesne.
Przyjąć postawę nadziei nie jest wcale łatwo, nadzieja to nie lakoniczne pocieszenie "wszystko będzie dobrze". Nadzieja nie jest łatwą dla człowieka postawą. Ona prowadzi nas tam gdzie jeszcze nie byliśmy, kieruje nas w obce, niepewne strony, każe patrzeć z poczuciem dobra na to co nieuchwytne, nie do przewidzenia - patrzeć, dążyć, robić coś z poczuciem dobra, Dobra nastawionego na szukanie Boga.
Nadzieja to, to coś w nas, co nie pozwala innym na to by się upodlili, by musieli dotknąć dna, by musieli się zgnoić. W nadziei jest wymiar akceptacji i nie-akceptacji, zgody i buntu, budowania i burzenia, ale nadzieja to zaufanie, że istniej możliwość twórczej przemiany okrytej mgiełką tajemnicy. Nadzieja jest bezbronna, nie można się jej nauczyć, nie można jej zdobyć czy osiągnąć - ona jest zawsze pokorna. Ten kto utraci nadzieję to zazwyczaj człowiek cierpiący duchowo, poraniony, chwiejny w sobie,to człowiek który zapada się w swój własny, niedostępny i zabarykadowany dla innych świat. Człowiek beznadziei to człowiek który żyje na pozór, ale tak naprawdę pozbywa się głębi, nie pozwala się dotknąć, dotknąć swego ducha, uczuć, marzeń, wrażliwości.
Nadzieja może się zrodzić ze spotkaniu z drugim człowiekiem. Ktoś mi ją daje. Nadzieja nie jest samotnikiem, potrzebuje drugiego człowieka, człowieka któremu się ufa. Gdy ludzie ze sobą rozmawiają szczerze, z zaufaniem, nadzieja może w nich wzrastać. Doznając krzywdy ze strony człowieka, można doświadczać zanikania w nas ufności jaką mieliśmy także wobec Boga. Nawet jeśli słyszymy, jeśli wiemy że Bóg jest miłością, często przyjmujemy to tylko jako słowo, jako definicję, która niewiele wnosi w nasze życie bo w nas pozostaje nieufność, ślad głębokiej rany. I w tym momencie nie jest ważne kto nas zranił. Ból , rozpacz i niemoc są tak silne że zagłuszają w nas pragnienie bycia blisko. Nadzieja pozwala sięgać myślą, decyzjami, marzeniami poza wszelkie możliwe przeszkody, poza to, co nas trapi.

„Czyż i wy chcecie odejść?”

Ciekawe że właśnie w połowie sierpnia papież Benedykt XVI  podczas modlitwy na Anioł Pański swoje rozważanie oparł na pytaniu Jezusa: „Czyż i wy chcecie odejść?”. Trzeba i mi zadać to pytanie; jakie będą odpowiedzi?
Papież Benedykt XVI nawiązał do ostatniej część szóstego rozdziału Ewangelii św. Jana, w której Jezus zwracając się do Apostołów powiedział: „Czyż i wy chcecie odejść?”. „To prowokacyjne pytanie nie jest skierowane wyłącznie do ówczesnych słuchaczy, ale także do wierzących i ludzi każdej epoki” – zaznaczył Benedykt XVI i dodał, że i „dziś również niemało jest tych, którzy są `zgorszeni` paradoksem wiary chrześcijańskiej”. Ojciec Święty podkreślił, że „nauczanie Jezusa wydaje się `trudne`, zbyt trudne do przyjęcia i wprowadzenia w czyn”. „Są więc tacy, którzy je odrzucają i opuszczają Chrystusa; są tacy, którzy starają się `dostosować` Jego słowo do aktualnej mody, wynaturzając jego sens i wartość” – podkreślił.
Papież zwrócił uwagę, że „ta budząca niepokój prowokacja rozbrzmiewa w naszym sercu i oczekuje od każdego osobistej odpowiedzi”. „Jezus bowiem nie zadowala się powierzchowną i formalną przynależnością, nie wystarcza Mu pierwsze i entuzjastyczne przylgnięcie; przeciwnie, należy przez całe życie należeć `do Jego myślenia i do Jego woli`. Podążanie za Nim napełnia radością i nadaje pełny sens naszej egzystencji, pociąga jednak za sobą trudności i wyrzeczenia, albowiem bardzo często trzeba iść pod prąd” – mówił Benedykt XVI.
Papież przytoczył dalej słowa Jezusa: „Czyż i wy chcecie odejść?” Na to pytanie św. Piotr odpowiedział w imieniu Apostołów: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego”. „Drodzy bracia i siostry, i my możemy powtórzyć odpowiedź Piotra, świadomi oczywiście własnej ludzkiej kruchości, jednakże ufni w moc Ducha Świętego, która wyraża się i ukazuje w jedności z Jezusem. Wiara jest darem Boga dla człowieka, a jednocześnie jest wolnym i całkowitym zawierzeniem się człowieka Bogu; wiara jest uległym słuchaniem słowa Pana, które jest „lampą” dla naszych kroków i „światłem” na naszej ścieżce. Jeśli z ufnością otworzymy serce na Chrystusa, jeśli pozwolimy się Jemu zdobyć, możemy doświadczyć i my, wraz ze św. Proboszczem z Ars, że `naszym jedynym szczęściem na tej ziemi jest miłować Boga i wiedzieć, że i On nas miłuje`” - mówił papież.

ekai.pl