piątek, 22 kwietnia 2011

Ciężko jest...; kazanie na Wielki Czwartek.

Umiłowani w Chrystusie Panu!

2000 lat temu, w ciepły, pogodny wieczór, na piętrze domu, nazwanego później wieczernikiem, dokonał się wielki cud. Nasz Pan Jezus Chrystus wziął w swe dłonie chleb i dał go do jedzenia uczniom, mówiąc: „To jest Ciało moje”. Potem podał kielich z winem i powiedział: „To jest Krew moja”.
Następnego dnia to Ciało zawisło na krzyżu, a krew płynęła z przebitego boku, obmywając grzechy świata.

Patrzcie, drodzy. Działo się to pod okupacją rzymską. Rzym upadł, cesarstwo rozsypało się w proch. Przyszły średniowieczne najazdy Hunów, Wandalów - także ich królestwa legły w gruzach. Cesarstwo Niemieckie próbowało zawładnąć Kościołem - dziś już go nie ma. Napoleon usiłował podbić cały świat - cóż zostało z jego dzieła? Przyszli Hitler i Stalin - ich imperia także upadły. Zobaczcie drodzy - 2000 lat rodzą się i umierają ludzie, powstają i giną państwa, rozpoczynają się i kończą wojny - a tu...

A tu bezbronny, biały opłatek chleba trwa wciąż i wciąż. Chyba nie mógł Chrystus w lepszy sposób stać się obecnym pośród swego ludu.

Św. Augustyn rzekł kiedyś tak: 
„Mimo że Bóg jest wszechmogący, nie mógł dać nam nic więcej;
mimo że jest samą mądrością, nie umiał nam dać nic więcej
i mimo że ma niezmierzone bogactwa - nie miał nam co więcej dać, dając siebie we Mszy św.”
Tak. Ileż mocy, siły, miłości - w tym kawałku chleba? Ile dobroci i troski o to, by być z nami! Ta miłość kazała Bogu stać się bezbronnym jak dziecko, by swą wszechmocą nie przerażać nas, słabych ludzi. Ta miłość kazała Mu wstąpić w chleb, byśmy przyjmując Go i posilając się Nim, stawali się jak on - chleb, z którego każdy potrzebujący i głodny może się posilić, wziąć kawałek.

Ta miłość kazała Mu wreszcie zamilknąć tu w tabernakulum po to, by wciąż słuchać, słuchać i słuchać...Słuchać naszych próśb, żalów i smutków, słuchać tego, co boli i trapi, słuchać o tym, co cieszy i raduje - i po cichu, prawie niewidocznie zmieniać nas, pomagać, byśmy stawali się lepsi, inni.
A my? Jakże często nie pamiętamy o tym, kto tak naprawdę jest ukryty w tym chlebie. I łykamy Go jak tabletki, proszki...
Niektórzy w ogóle nie pamiętają, że można do Niego przyjść. I robią łaskę, że uczestniczą we Mszy świętej. A przecież kochani to żadna łaska. To Bóg robi łaskę, że chce do nas, grzeszników, nędzarzy przychodzić ze swoją miłością. Że chce nas dotykać i karmić swoim Ciałem...

A ludzkie serca tak mało wdzięczne. A ludzkie serca tak ślepe na tę miłość. Stąd tyle zła na świecie, że nie dostrzegamy prawdziwej miłości. Słusznie zauważył kiedyś Wyspiański:
„Nie pomogą świata znachorzy,
gdy serca ludzkie boleją rozpaczą.
Nie pomogą - serc nie przeinaczą”.
Tak, najmilsi. Ludzkie serca może zmienić, przeinaczyć tylko Bóg. Dlatego Siostro i Bracie, staraj się jak najczęściej przychodzić do stołu samego Boga, by być po prostu człowiekiem.


Dzień dzisiejszy jest także ważny dla nas kapłanów. Przecież to właśnie dziś, na tej samej Ostatniej Wieczerzy Jezus ustanowił sakrament kapłaństwa. “To czyńcie na Moją pamiątkę”.

To nie przypadek, że Eucharystię i kapłaństwo Jezus ustanowił w tym samym momencie. Można śmiało powiedzieć, że kapłaństwo zostało ustanowione przede wszystkim dla Eucharystii. Tam, gdzie nie ma kapłana, nie ma Eucharystii - nie ma ani Mszy Świętej, ani Najświętszego Sakramentu. W tych sprawach, jak w żadnych innych nikt nie może kapłana zastąpić. I o tym przekonują się, nieraz bardzo boleśnie, ludzie żyjący w krajach, gdzie kapłanów brakuje.

Kapłaństwo jest darem, tak, jak Eucharystia. Jest darem Boga dla człowieka. I podobnie, jak Eucharystia jest tajemnicą. Tajemnicą jest i musi chyba pozostać, dlaczego akurat tych, a nie innych wzywa Bóg do szczególnej bliskości ze sobą. Tajemnicą jest także wielka miłość i zaufanie Boga, który w ręce kapłanów - ludzi słabych i grzesznych, jak każdy - złożył tak wielkie i święte sprawy. A jak widzą kapłana dzisiaj ludzie?
  • Jeżeli ksiądz jest dobroduszny i często się uśmiecha wtedy mówią, że się wygłupia
  • jeżeli bywa poważny i zamyślony, wtedy uważają go za wiecznie niezadowolonego i naburmuszonego.
  • jeżeli ksiądz jest powiedzmy ładny, ludzie często będą się zastanawiać i plotkować: ciekawe dlaczego się nie ożenił?
  • jeżeli jest brzydki stwierdzą bez cienia wątpliwości: na pewno nikt go nie chciał i poszedł na księdza!
  • jeżeli jest gruby, to podsumują złośliwie: O, takiemu to nic nie brakuje!
  • jeżeli jest chudy i choć trochę zaniedbany w ubiorze, wystarczy by nazwali go sknerą lub mało dbającym o swój schludny wygląd
  • kiedy mówi długie kazania, jest zawsze nudny i powtarza się
  • kiedy w czasie kazania zdarza mu się mówić podniesionym głosem, wtedy parafianie uważają, że nie potrafi utrzymać nerwów na wodzy
  • jeżeli przepowiada "normalnie", to oczywiście nic z tego nie można zrozumieć, bo mówi bez zaangażowania, albo po prostu nie ma talentu mówcy
  • jeżeli wasz ksiądz stara się często odwiedzać swoich parafian i wobec nikogo nie przejdzie obojętnie, wtedy wielu uważa, że wtyka nos w nie swoje sprawy
  • jeżeli zaś przebywa stale na plebanii lub w domu parafialnym, to jest człowiekiem zamkniętym i nie interesują go problemy i codzienne życie innych
  • jeżeli ksiądz przetrzymuje zbyt długo penitentów przy kratkach konfesjonału, wtedy jest gadułą, często skrupulatem lub nie zna reguł dzisiejszego życia
  • jeżeli w konfesjonale jest zbyt “szybki”, wtedy mówią, że nie umie słuchać swoich penitentów, jest niecierpliwy i po prostu nie ma powołania
  • jeżeli ksiądz rozpoczyna punktualnie odprawiać Mszę świętą, wtedy jego zegarek zawsze śpieszy
  • jeżeli rozpoczyna z opóźnieniem , wtedy nie ceni i marnuje drogocenny czas innych
  • jeżeli chodzi w sutannie, wtedy uważają go za konserwatystę i nie przystosowanego do nowych czasów;
  • natomiast jeżeli często spotykają go ubranego po “świecku", wtedy ocenią, że strój duchowny jest mu ciężarem i określą go jako człowieka zbyt światowego i nie chcącego się określić w swoim powołaniu
  • jeżeli w kościele prosi lub dziękuje za ofiary na budowę czy remont waszego kościoła, wtedy mówicie, że za dużo mówi o pieniądzach;
  • natomiast jeżeli nic nie organizuje lub nie buduje od strony materialnej, to wtedy ocenia go się jako słabego gospodarza, a parafię za martwą, w której nic się nie dzieje
  • jeżeli wasz ksiądz jest młody, wówczas wszystko spisuje się na karb braku doświadczenia lub jeszcze seminaryjnej gorliwości i braku poczucia realizmu
  • kiedy jest już stary, to mówicie, że najwyższy czas, aby go posłali na odpoczynek w “zacisze" Domu Księży Emerytów.
Dobrze, że ludzie mówią o kapłanach. Źle byłoby, gdyby nic nie mówili. A to, że mówią świadczy o tym, że ludziom zależy na księżach.

Panie Jezu z Wieczernika pragnę Ci dzisiaj wyznać, że nie jest łatwo być dzisiaj Twoim kapłanem.
  • ciężko być księdzem kiedy ma się wrażenie, że wiatr ciągle wieje w oczy
  • ciężko być księdzem gdy pragnie się czynić dobrze, służyć, pomagać, a są tacy, którzy mówią, że oni to tylko dla siebie, dla wygody...
  • ciężko być księdzem gdy wielu chciało by bym zmieniał twoją Ewangelię
  • ciężko być księdzem gdy mówią mi młodzi i starsi, że słuchać o Tobie to nudy!
  • ciężko być księdzem gdy mówią, że księża to nic nie robią, a ja często nawet dla siebie czasu nie mam, a przecież są i tacy, którzy i zdrowie stracili, a za to jeszcze spotkała i niewdzięczność
  • ciężko jest gdy chce się być przyjacielem a traktują jak wroga
  • ciężko jest gdy atakują Twój Kościół i Twoje kapłaństwo i mówią o jego grzechach o swoich zapominają
  • ciężko być księdzem gdy się uśmiechają do mnie, a w sercu czują niechęć
  • ciężko słuchać grzechów innych i mieć świadomość swoich
  • ciężko mówić “To Jest Ciało Moje” kiedy moje takie słabe chociaż duch ochoczy
Mój drogi – powie Chrystus - ale czy Ja kiedykolwiek powiedziałem ci, że będzie łatwo, prosto i spokojnie czyż raczej nie mówiłem ci że:
“Miejcie się na baczności przed ludźmi! Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i poganom. Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.”
Jeżeli mnie prześladowali to i was prześladować będą.
Kiedy chodziłem po ziemi jak człowiek; nauczałem, uzdrawiałem chorych, karmiłem głodnych, pocieszałem płaczących a nawet wskrzeszałem umarłych i co za to mnie spotkało – usłyszałem – “Ukrzyżuj go!”
A przypomnij sobie chociażby to wydarzenie kiedy uzdrowiłem dziesięciu trędowatych, ilu przyszło podziękować tylko jeden i to Samarytanin.
A czy moja nauka podobała się wszystkim, czy nie byłem wyrzutem sumienia dla faryzeuszów, czyż nie szukali sposobności żeby mnie pochwycić na słowie, zniesławić mnie, podkopać mój autorytet, a przecież w ostateczności posłużyli się nawet kłamstwie aby mnie zniszczyć.
Czy ty nigdy nie czytałeś Listy do Hebrajczyków, w którym mówię że: “Każdy bowiem arcykapłan z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach odnoszących się do Boga, aby składał dary i ofiary za grzechy. Może on współczuć z tymi, którzy nie wiedzą i błądzą, ponieważ sam podlega słabościom. I ze względu na nią powinien jak za lud, tak i za samego siebie składać ofiary za grzechy.”Rozumiesz! Gdybyś był doskonały to nie mógłbyś WSPÓŁ – CZUĆ z innymi do których cię posyłam. Nie potrafił byś im towarzyszyć, a może i pycha zamknęła by ci drogę do nieba. A zresztą znam ciebie lepiej niż ty sam siebie!
Tak Panie jest mi teraz głupio, że w ten szczególny wieczór przeszedłem od narzekania boć przecież:
  • szczęśliwy jestem, że mnie wybrałeś
  • że czasami jestem tak blisko Ciebie, że aż Tobą, w Twojej osobie
  • szczęśliwy jestem gdy idę z Tobą do chorych i widzę ich radość, wzruszenie a czasami nawet łzy
  • szczęśliwy jestem, że często jestem znakiem sprzeciwu w świecie
  • szczęśliwy jestem, że czasami udaje mi się kogoś pocieszyć, otrzeć łzy, wzbudzić nadzieję
  • szczęśliwy jestem, że jest tylu, którzy się modlą za mnie, o zdrowie, o siły, o wytrwanie
  • dziękuję Ci Panie, że dajesz mi pragnienie świętości, miłość, nadzieję, że pozwalasz mi sprawować Twoje sakramenty i należeć tylko do Ciebie
Panie i chociaż tak do końca Cię nie rozumiem to jednak w ten szczególny wieczór chcę Ci powiedzieć jeszcze raz MOJE TAK! I powtórzyć za poetą ks. Janem Twardowskim:
Własnego kapłaństwa się boję,
Własnego kapłaństwa się lękam
I przed kapłaństwem w proch padam
I przed kapłaństwem klękam

Każdy ksiądz jest tylko człowiekiem, słabym i grzesznym, jak każdy inny i jak każdy człowiek potrzebuje modlitwy, dobrego słowa, zrozumienia, przyjacielskiego uścisku. Czy modlisz się za kapłanów: o siły, o błogosławieństwo, o ich świętość. A może potrafisz tylko krytykować i stawiać im niewykonalne dla siebie wymagania, i mówić że to nieroby?

“Boże, Uświęcicielu i Stróżu Twojego Kościoła, wzbudź w nim przez Ducha Twojego godnych i wiernych szafarzy świętych Tajemnic, aby za ich posługiwaniem i przykładem, przy Twojej pomocy, lud chrześcijański kierował się na drogę zbawienia".

W kazaniu wykorzystano pomoce znalezione na str. www.

sobota, 16 kwietnia 2011

Jego droga krzyżowa z Tobą.

J - Jezus
S - Szymon - TY.


J: Widziałeś Szymonie jak mnie prowadzili od Piłata? Ależ musiałem wyglądać...
S: Widziałem. Stałem z boku, pod murem... Po coś Ty się w to pakował?! Przecież mogłeś nie jeden raz się z tego wycofać. A Ty nie... jakbyś tego chciał. Nie rozumiem Ciebie.
J: Nie rozumiesz... No tak, ty nie krzyczałeś Hosanna, ani nie krzyczałeś ukrzyżuj. Ty nic nie krzyczałeś! Zawsze stoisz z boku, pod murem i patrzysz, jak co jakiś czas krzywdzą człowieka, osądzają go, zabijają... a ty tylko stoisz...



S: Nie osądzaj mnie tak ostro. Ty możesz wziąć krzyż, jesteś posłany, jesteś wybrany, ten krzyż pasuje Ci do ramion, a ja... ja mam swoje sprawy, mam swoich znajomych, umówioną spotkanie, a wieczorem ciepły fotel przed telewizorem...
J: Widzisz Szymonie, to nie jest mój krzyż i wcale mi nie jest z nim wygodnie...
S: No to, po co go wziąłeś, przecież też się mogłeś urządzić. Jesteś zdolny i mógłbyś uczynić swoje życie wygodnym... poszedłbyś na studia, zdobył tytuł naukowy, kupił samochód, wybudował dom...
J: A spotkałeś kiedyś ubłoconego pijaka, zrezygnowanego narkomana, prostytutkę, która nie wie co to jest miłość, głodnego, chorego...? Nie mogę im zostawić tej belki, bo nie uniosą. Nogi mi się uginają, ale nie zostawię ich własnemu losowi.


S: Oczywiście, nie zostawisz... Uważaj! Kamień! No i popatrz, leżysz. Nie uniesiesz tej belki. O każdy kamień będziesz się potykał, a zobacz ile ich tu leży...
J: Szymonie, to nie o kamień się przewróciłem. Pamiętasz, te spotkania, urodziny... Wypiliście nie jedną butelkę, a pustą wyrzuciliście beztrosko. To o tę butelkę się potknąłem...
S: No wiesz, że też tu musiała upaść... Przecież to nic złego tak od czasu do czasu...
J: To ty tak myślisz, ale ja tak od czasu do czasu muszę uderzyć czołem w ziemię, kiedy ty sobie pozwolisz. A przecież to boli...


S: Zobacz, ktoś tu stoi. Ja już ją gdzieś widziałem. Przychodziło wielu ludzi, szeptali coś po cichu, przesuwali takie paciorki na sznurku, a potem odchodzili jakby uspokojeni...
J: Wiedziałem, że Ją dojrzysz. To właśnie Jej wzrok pomógł mi wstać. Ale ty Jej nie rozumiesz, nie rozumiesz tych ludzi, którzy się do Niej modlą. Ja wiem, że trudno się codziennie modlić, ale spróbuj. Spróbuj zastąpić dziecinny paciorek szczerą rozmową z Bogiem - Przyjacielem i z Maryją – Matką.



S: Dobrze, pomogę Ci. Złap za jeden koniec, a ja za drugi, jakoś doniesiemy.
J: No widzisz, wziąłeś, ale cię musiałem długo przekonywać. Już tak daleko zaszliśmy, a ty dopiero teraz zdecydowałeś się...
S: Nie miałem przecież czasu, mam tyle spraw na głowie. Niekiedy to nawet nie mam czasu, żeby z kimś porozmawiać.
J: Odezwij się czasem do innych, ale nie ze zdenerwowaniem, z pretensjami, ale szczerze, ¬bezinteresownie! Czy musi z ciebie być handlowy komputer, przeliczający każdy dobry uczynek na pieniądze?
S: No tak, ale co ja z tego będę miał?
J: O właśnie, musisz zrezygnować z tego pytania, postaw sobie inne: Co to innym przyniesie dobrego? Zobaczysz, że więcej radości jest w dawaniu, aniżeli w braniu.



J: Teraz mi lepiej. Widziałeś tę dziewczynę? Podbiegła i otarła mi twarz. Tak niewiele potrzeba, aby komuś oczyścić twarz, powiedzieć o nim dobre słowo, pochwalić, albo przynajmniej nie przytakiwać obmowom, oszczerstwom, plotkom, podejrzeniom. Tak łatwo rzucić kpinę, bo tak wszyscy robią, bo ktoś ma już ustaloną opinię, takie szufladkowe życie.
S: Taka czerwona plama została na jej chuście, zabrudziła ją sobie.
J: Tak wszyscy myślą, że obronić oczernionego to upaprać się. Ty widziałeś tylko czerwoną plamę, a ona zobaczy twarz tego, którego broniła.



S: Ależ masz ciężki ten krzyż. Nie potrafię dłużej go nieść. Te małe kamienie, jakby drobnostki: iść na mszę, do spowiedzi, uważnie wysłuchać zajęć w szkole, być punktualnym, prawdomównym... Nie, nie potrafię! Nie mam już sił! Nieś sobie sam swój krzyż!
J: Szymonie nie zostawiaj mnie. No widzisz, znów leżę. Czy ty tego nie rozumiesz, że to jest twój upadek. Myślisz, że chrześcijaństwo to sprawa twoich dziadków? Zastanów się. Jesteś mi bardzo potrzebny. Starsi mojego krzyż nie poniosą, potrzebne mi są twoje silne ramiona.



S: Co te baby tu chcą, stoją i narzekają...
J: Nie osądzaj ich. Nie osądzaj swoich rodziców, starszych, nauczycieli, przełożonych...
S: A może mi powiesz, że mam ich słuchać, mam ich czcić, bo są starsi. Mam ich szanować, bo mają doświadczenie, bo mają zawsze rację, co?!
J: Nie, nie mów tak. Wcale nie masz być sierotą i niedorajdą. Masz prawo krytykować, zaprezentować swój punkt widzenia. O to przecież chodzi, abyś wniósł coś nowego w życie. Ale nie można burzyć tego, co jest dobre, bo dobro i mądrość jest udziałem starych i młodych, jak i niestety zło i głupota...



S: Znowu leżysz. Poczekaj, pomogę Ci. Co chwilę leżysz. Tyś się już chyba do tego przyzwyczaił.
J: Nie można się przyzwyczaić. Nie można się przyzwyczaić do buta na grzbiecie. Zło nigdy nie będzie dobrem, chociażby wszyscy się zmówili i tak głosili. Pijaństwo, narkomania, morderstwa nienarodzonych ludzi, kłamstwo, nieuczciwość, to wszystko zawsze będzie złem. Cel, bowiem nigdy nie uświęca środków.




J: No i co Szymonie, nic nie powiesz? Wstydzisz się. Coś ci tu nie gra. Na nagiego Boga nie będziesz przecież patrzył... ale ja nie odwołuję swoich słów: Co uczyniliście jednemu z tych moich najmniejszych, mnieście uczynili. Pamiętaj o tym, gdy będziesz patrzył na drugiego, myślał, pragnął... Pamiętaj, gdy zechce ci się uczynić z drugiego człowieka przedmiot...



S: Mówiłeś zawsze, że prawda wyzwala, że warto żyć dla prawdy, a teraz leżysz na wznak, a ręce i nogi masz przybite gwoździami. Czy to jest wolność?!
J: Tak Szymonie. To jest wolność, właśnie to. Wybrałem prawdę i ona przybija mnie do krzyża. Wybrałem prawdę, która każe mi być uczciwym, trzeźwym, czystym, dobrym, to często jest krzyżem...
S: Wolność krzyżem?! To, po co być wolnym, kiedy to oznacza cierpienie?
J: Nie, wolność wcale nie musi oznaczać cierpienia. Wolność to nie róbta co chceta, demokracja to też nie wolność. Ale widzisz, ukrzyżowany wznosi się ponad przyziemność, jego życie jest sensowne, prowadzi do zmartwychwstania. A ci, którzy nie chcą podać mi swej dłoni zostaną na ziemi i będą kręcić się wokół siebie.


S: Umierasz, umierasz z wyboru... nie z przekleństwem na tych, którzy Cię dobili, albo z przekleństwem na Boga, na siebie... chyba cośkolwiek Cię zrozumiałem. Wybrałeś dobro, wybrałeś służbę... jak ziarno, które musi obumrzeć aby zaowocować...




S: Chciałbym Cię zdjąć z krzyża Panie, ale nie chcę Cię znowu postawić przed sądem Piłata. Nie chcę, abyś powtarzał swoją krzyżową drogę. Będę to musiał teraz inaczej rozegrać – samemu wziąć belkę i pójść po Twoich śladach. I będę musiał się mocno starać, aby te słowa o chodzeniu Twoimi śladami nie były tylko wyświechtanym sloganem, ale konkretną rzeczywistością.





J: Nie patrz już Szymonie na mój grób. Popatrz dalej, a zobaczysz tych, dzięki którym znalazłem się tutaj. Umarłem... ale teraz żyję w Tobie Szymonie, żyję w Kościele i chcę dalej iść przez wszystkie miejsca na ziemi, jak wtedy w Jerozolimie – krzyżową drogą. I dlatego proszę cię o pomoc w dźwiganiu krzyża odpowiedzialności za człowieka. Ty Szymonie, gdziekolwiek i kimkolwiek jesteś, musisz zrozumieć, że wspólnota Kościoła jest twoim zadaniem, że jego rozwój zależy od ciebie. Nie zapomnij o tym nigdy.