wtorek, 4 stycznia 2011

Rzecz najbardziej niewiarygodna.


Kiedyś, w dalekim kraju, król zorganizował wielki turniej. Nagrodą dla zwycięzcy miało być małżeństwo z córką króla i połowa królestwa. Aby otrzymać tę nagrodę, trzeba było uczynić „rzecz najbardziej niewiarygodną”.
Każdy wolny mężczyzna królestwa pragnął poślubić księżniczkę i zdobyć połowę królestwa. Wszyscy chcieli wymyślić coś niewiarygodnego. Nadszedł dzień zawodów: komisja sędziowska zebrała się na największym placu królestwa i ujrzała mnóstwo niewiarygodnych rzeczy.
Była tam np. maszyna do produkcji kwadratowych pierożków i inna, która wyrabiała okrągłe sześciany. Ktoś wymyślił maszynę, która robi lody, a potem sama je wylizuje, oszczędzając trudu kupującym. Były tam buty – kozaki z silnikiem Diesla, koła o 5 biegach i robot zdolny do zjadania szpinaku. Ale nie trudno było zauważyć, że najdziwniejszą rzeczą wśród niewiarygodnych był pewien zegar. Był to zegar ścienny, zamontowany w skrzyni w kształcie szafy. Gdy wydzwaniał godziny, otwierało się okienko i wychodziły z niego różne dziwy, wspaniałe marionetki, które potrafiły ruszać się i mówić i robić różne rzeczy, które wydawały się absolutnie prawdziwe.
Gdy wybiła godzina pierwsza...tłum wydał okrzyk zdumienia. Z zegara wyszedł... świat. Cudowna planeta niebieska, która obracała się szybko, jak bąk. Widać było oceany, kontynenty, dwa bieguny z białymi niedźwiedziami i pingwinami.
Wśród tłumu stał również pewien mężczyzna z fajką w zębach i jego córka blondynka, którzy czekali niecierpliwie, razem z innymi, wybicia drugiej godziny. Jaką nadzwyczajna wizje przewidział na te godzinę wynalazca tego fantastycznego zegara?
Punktualnie o godzinie drugiej okienko zegara otworzyło się i zobaczono wspaniałą kule ognistą, która wysyłała promienie oraz ciepłe, przyjemne światło. Była tez druga kula, bledsza, obdarzona tajemniczym czarem. Słońce i księżyc. Co przygotowano na godzinę trzecią? Wystarczyło cierpliwie poczekać. Tymczasem można było podziwiać ewolucje słońca i księżyca, które trwały aż do godziny trzeciej.
Trzy uderzenia: oto wychodzi z zegara mężczyzna, kobieta i dziecko. Trzymają się za ręce i widać, że bardzo się kochają. Oczarowany tum oglądał zabawy tej rodziny i godzina minęła błyskawicznie. I oto zegar zaczyna wybijać godzinę czwartą. Ukazały się wówczas cztery postacie, które reprezentowały pory roku: wiosna trzymała w ręku kwitnącą gałązkę a na gałązce siedział ptaszek; lato miało w ręku złoty kłos, na którym przysiadł konik polny. Jesień niosła winogrona, a zima miała na ramieniu kruka, który opowiadał piękne stare historie. O piątej tłum zebrany na największym placu królestwa zobaczył 5 osób, które reprezentowały pięć zmysłów: wzrokiem był stary konstruktor okularów, który szlifował soczewkę; słuchem kotlarz, który uderzał w swe garnki; węchem dziewczyna z pękiem pachnących kwiatów; smakiem kucharz, który niósł ciasto, a dotykiem – pan w ciemnych okularach, który dotykał powierzchni rzeczy, aby je rozpoznać.
- Wspaniale! – krzyknęli zafascynowani widzowie.
Nadeszła godzina szósta i z zegara wyszło sześć kontynentów. Europa jechała gondolą, Azja na rykszy, Afryka wybijała rytm na tam-tamie, Ameryka jechała na koniu, Oceania wystąpiła z kangurem, a Antarktydę reprezentował pingwin we fraku, który wyglądał jak prawdziwy. Tłum zaczął klaskać.
W tym momencie wszyscy gotowi byli założyć się, że wynalazca tego nadzwyczajnego zegara otrzyma nagrodę króla i życzyli księżniczce, by ten mężczyzna, którego miała poślubić był piękny i dobry.
I oto wybiła godzina siódma! W tym momencie z zegara wyszła wiązka światła, wzniosła się w niebo i zmieniła w błyszcząca tęczę o siedmiu kolorach, które świeciły na ciemniejącym niebie: był tam kolor czerwony, pomarańczowy, żółty, zielony, niebieski, indygo (ciemnoniebłękitny)i fioletowy. Kolory te kładły się na przedmiotach i ludziach, wypełniając oczy i serca. Gra kolorów trwała dokładnie godzinę.
O ósmej pojawiło się ośmiu mnichów, którzy wspaniałym gregoriańskim chórem śpiewali psalmy. O dziewiątej widowisko stało się wspaniałe: przeszło 9 przepięknych dziewcząt, które śpiewały i tańczyły. Nauczyciel z królewskiej szkoły skorzystał, by wykazać się swa kulturą. Wytłumaczył, ze 9 dziewcząt reprezentuje muzy. Wymienił opiekunki sztuk i nauk: Terpsychora – muza tańca, Urania – muza astronomii, Klio- muza historii, Talia – muza komedii, Polihymnia – muza poezji chóralnej i sztuki mimicznej, Erato – muza poezji lirycznej, zwłaszcza miłosnej, Euterpe – muza gry na flecie.
O dziesiątej zjawił się Mojżesz, który co dopiero skończył wykuwać 10 przykazań na Tablicach Prawa. Odczytał je na głos, aby wszyscy na placu mogli je usłyszeć.
Inni biorący udział w konkursie zrozumieli, że nie mogą już mieć nadziei na zwycięstwo i zrezygnowali ze swych ambicji. Nawet najdziwniejsze dziwności nie były w stanie konkurować z fantastycznym zegarem.
Wszyscy jednak pozostali na placu, by do końca asystować w widowisku zegarowym, które stawało się z godziny na godzinę coraz bogatsze. Z wybiciem godziny jedenastej wyszła z zegara młoda wieśniaczka a za nią pies, krowa, koń, owca, koza, kura, kaczka, gęś, prosiaczek, królik i kot, który mruczał. Była już głęboka noc, ale nikt nie chciał utracić ostatniej sceny, ostatniego cudu, z wybiciem północy.
O dwunastej dziwny osobnik wyszedł z zegara: był to stary stróż nocny, uzbrojony w żelazną laskę, na końcu której była złota gwiazda – „gwiazda poranna”. Zaintonował starą pieśń stróżów nocnych: „Nasz Pan urodził się o północy” a wokół niego fruwały główki anielskie, które wydawały się wychodzić ze wspaniałych róż. Potem wszyscy poszli do domów i zasnęli szczęśliwi.

Następnego dnia całe miasto zostało przystrojone z okazji ogłoszenia zwycięzcy konkursu w turnieju królewskim. Na środku głównego placu ustawiono trybunę królewską, zajęli tam miejsca król i księżniczka, która z niecierpliwością czekała na poznanie przyszłego męża. Wreszcie dały się słyszeć dźwięki trąby i jury wydało werdykt: zwycięzcą ogłoszono, jak wszyscy się spodziewali, twórcę zegara, autora rzeczy najbardziej niezwykłej. W nagrodę przysługiwała mu ręka księżniczki i połowa królestwa. Księżniczka zobaczyła go i była szczęśliwa, gdyż zegarmistrz był nie tylko zdolny, ale i piękny i dobry.
Ale wśród tych radości, ktoś krzyczał, protestował. Był to człowiek stary i brzydki, powtarzał, że to on zaraz dokona rzeczy najbardziej niewiarygodnej. Nie była to jedynie groźba: człowiek ten miał siekierę. Rzucił się na zegar i porąbał go. Rozpadły się na części mechanizmy, rozbiły się figurki godzin a oniemiały tłum nie potrafił interweniować na czas. Wszyscy obecni na placu musieli przyznać, ze zniszczenie tak pięknego zegara, takiego arcydzieła, było rzeczą najbardziej niewiarygodną. Również sędziowie musieli to przyznać: regulamin był regulaminem i ten dziki człowiek miał prawo do połowy królestwa i do ręki księżniczki, gdyż dokonał rzeczy najbardziej niesłychanej. I tak się stało. Niszczyciel został ogłoszony zwycięzcą. Szybko nastąpił jego ślub z księżniczką. Ludzie zgromadzili się by uczestniczyć w zaślubinach, ale atmosfera wcale nie była radosna. Jedynie małżonek, dumny i zuchwały, cieszył się tym wszystkim. Był jedynym człowiekiem zadowolonym z tego, co się wydarzyło, wszak dokonał rzeczy najbardziej niesłychanej.

Bruno Ferrero.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz