Wiem ze się zaniedbałem i opuściłem w prowadzeniu. Nowa sytuacja, nowa rzeczywistość jaka mnie spotkała powoduje, że od prawie pół roku trudno mi się pozbierać. Zawsze chciałem być dla, starałem się nikomu nie odmawiać, zależało mi na dobrych relacjach z otoczeniem, na przyjaznych relacjach, na budowaniu przyjaźni dlatego tyle czasu i miejsca poświęciłem temu tematowi na tym blogu. Wiem że nie zawsze wszystko można dobrze zrobić, wszystkich zadowolić, że nie zawsze wychodzi ale walczyłem o to by bardziej łączyć niż dzielić. Wygrałem przyjaźń. Wiele spraw i chęć podołania swoim priorytetom, pełna mobilizacja niesienia pomocy i ukazywania wartości stała się pewnie przyczyna nieprzespanych nocy, problemów ze zdrowiem i wiele innych załamań. Dziś wiem jak może czuć się morderca, którego prześladuje fantom jego zbrodni. Najgorsze że nic nie mogę zrobić, że nie potrafię naprawić, choć mam świadomość ciężaru i bólu wiem że nie chciałem, że nie taki był mój zamiar, ale cóż tak zostało to odebrane, przegrałem wszystko. I pewnie ktoś powie: bogatszy w doświadczenia zacznij od nowa, ale jak?, jak? gdy ma się świadomość grzechu którego nie umiem naprawić.
Nie ma większej przyjaźnie od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Boże jakie to uczucie kiedy odwraca się od Ciebie ten za któregoś Ty oddał życie. Jak bardzo boli nienawiść! Widocznie za mało z siebie dałem bo nie zasłużyłem na przebaczenie. Widocznie przyjaźń której chciałem uczyć bardziej raniła niż budowała, dlaczego wcześniej tego nie dostrzegłem?, dlaczego myślałem że jest dobrze, choć tyle razy pytałem. Marność nad marnościami, wszystko marność gdy straci się istotę, sens, wartość. Ileż bym oddał za możliwość naprawienia; ale została mi marność i chyba wieczne pokutowanie. Proszę Cię o jedno Panie: daj przyjaciołom szczęście a mi zmiłowanie.
nie narzekać proszę Księdza , nie narzekać :) !! Jesus is POWER !!! http://www.youtube.com/watch?v=dO7POydm_Xw 3:09
OdpowiedzUsuńMusisz zrozumieć jedno, ze nie wszyscy mają potrzebę przyjaźni czy po prostu bycia w dobrych relacjach ze wszystkimi. I w moim mniemaniu nie ma w tym nic złego (rzecz jasna nie mówię tu osobach, które koniecznie chcą się skłócić ze wszystkimi wkoło) To, że ktoś nie chce być z tobą na przyjaznej stopie nie musi wcale oznaczać, że za mało z siebie dałeś. Czasami nie ma po prostu takiej wielkości energii jakiej mógłbyś wpakować, żeby wszystko działało, bo ta druga strona tego nie chce. I nie jest to wina ani twoja ani jej.
OdpowiedzUsuńI skoro " nie chciałeś i nie taki był twój zamiar", to do ciężkiej cholery, gdzie tu jet miejsce na grzech?! Koniec tego samobiczowania się! I nie mówię tego jako pocieszenie, bardziej w formie ostrej nagany.
Jest w tym wszystkim coś ze zbyt dużej pewności siebie. Skąd to przekonanie, że możesz być przyjacielem dla wszystkich i że wszyscy mogą być przyjaciółmi dla ciebie?
M.
Sęk w tym że tu chodzi o kogoś kto był (jest) moim przyjaciele, i jako przyjaciela mnie traktowano. Zrobiłem coś co przyjaciela dotknęło, ale nie taki był mój zamiar, nie przewidziałem takich skutków bo własnie traktowałem nasze relacje jako przyjaźń. Dziś przyjaciel nie chce mnie znać, ma do mnie uraz a ja czuje się podle i odebrano mi możliwość wyjaśnień. Wszystko się rozsypało bo się nie zrozumieliśmy. I to jest streszczenie całej sytuacji, a mi wciąż zależy i jestem bezsilny.
OdpowiedzUsuńZa mało ksiądz dał!!??? Dużo ksiądz daje z siebie (tak mi się wydaje) być może ktoś tego nie docenił...
OdpowiedzUsuńJak mówi stare greckie przysłowie "Kto przestaje być przyjacielem nigdy nim nie był" ja się tego trzymam. Gdyby moi przyjaciele opuszczali by mnie za każdym razem kiedy bym ich zawodził czy ranił nie miał bym przyjaciół... i znowu gdybym obrażał się na każdego za to że poczułem się urażony za ich słowa gesty itp. również nie miał bym przyjaciół...
OdpowiedzUsuńProszę nie odbierać moich słów jako insynuacji, nie taki jest mój zamiar, ale pomyślałam sobie, że może jakaś kobieta odebrała gesty księdza za coś więcej niż przyjaźń i stąd to nieporozumienie. Kobiety czasem "czytają" słowa i czyny mężczyzny inaczej. Chcą wyobrażać sobie, że sytuacja może wyglądać inaczej... Trudne sprawy, Trzymam kciuki. Kobiecie potrzeba sporej dojrzałości. Księdzu konsekwencji w działąniu i łaski Bożej. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMyślę że jest to błędna interpretacja.
OdpowiedzUsuń@AnonimowyDec 10, 2011 01:01 PM
OdpowiedzUsuńTo bardzo naiwne, zero-jedynkowe podejście. A świat tak przecież nie wygląda: ludzie, którzy się kochają nie zawsze są razem, nie zawsze wychodzi także życie razem i nie oznacza to, że się nie kochali, przyjaźń nie zawsze trwa wiecznie, zło nie zawsze przegrywa z dobrem etc... Podpieranie się wyświechtanymi tekstami nie zmieni rzeczywistości ani nikomu nie pomoże. Ludziom nie zawsze się udaje czy to w miłości czy w przyjaźni, ludzie od siebie odchodzą, ale to nie oznacza automatycznie, że nie łączyło ich coś ważnego. Ba! jeżeli ktoś jest dla nas ważny, to nie będziemy go na siłę zatrzymywać albo zaprzeczać przeszłości.
hm... Przyjaźn...cóż to właściwie jest?
OdpowiedzUsuńnasze wyobrażenie o przyjaźni? kto może byc przyjacielem a kto nie? co sie robi jak sie jest przyjacielem a co otrzymuje jak sie ma przyjaciela? na czym buduje sie przyjaźn? jak sie okazuje przyjaźń?
i takie tak mnóstwo pytań i wątpliwości
i czy w dzisiejszych czasach sa jeszcze prawdziwe przyjaźnie? czy w w tym pędzącym świecie mamy czas by usiąść i zapytac -co cie gnebi jak moge ci pomoc? moze lepiej nie bo a nuz czegos zapragnie-zabierze mi czas-wiec mzoe lepiej wyslac meila-albo krocej smsa-i to nic ze mieszkamy pare domów dalej-prawdziwego przyjaciela.....
no i fakt stwierdzenie :kto przestał byc przyjacielem znaczy nigdy nim nie byl"-100% racji.
bo przyjaźń wymaga...więc wolimy sie nie przyjaźnić-ot kolegować-a serce człowieka poszukuje i potrzebuje