Pięć miesięcy temu - 16 kwietnia 2010 - rano stanęliśmy na dywanie pałacu prezydenckiego. Pojechaliśmy tam razem, by być razem - to były piękne chwile i piękne wspomnienia. Nocna podróż pełna radości, potem czas zadumy i wyczekiwania. Czas ścisku i niemocy. Potem czas czekania na wolność, na odrobinę swobody, i choć ją odzyskaliśmy wyrywając się z tłumu, chcieliśmy razem być, bo mieliśmy jeden cel, jedna idea nam przyświecała i chcieliśmy być razem, bo razem nam było dobrze, bo razem można było pokonać zmęczenie, i atmosferę. I choć padaliśmy ze zmęczenia i niemocy, i choć chcieliśmy rezygnować i poddawać się - wiedzieliśmy że można na siebie liczyć, po to był ten drugi ktoś obok, po to aby dodawać sił. Potem czas refleksji i choć każdy siłował się ze swoimi myślami sam na sam, to wiedział, że ktoś, kto myśli o tym samym, jest blisko i można było iść dalej.
Gdzie się podziały te piękne dni, gdy chcieliśmy być razem?.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz