Ktoś napisał: im więcej wkładamy uczuć w tego typu sytuacjach, tym częściej tracimy zdolność "szerszego patrzenia". Trzeba przyznać, że jesteśmy wtedy po prostu samolubni i egoistyczni, bo najbardziej skupiamy się na tym dlaczego muszę cierpieć, na tym, że CHCĘ wiedzieć, że NALEŻĄ mi się wyjaśnienia.
Czy sądzisz, że trzeba nie mieć uczuć by pozwolić komuś odejść, lub by od kogoś odejść?
Nazywam to syndromem "rozerwanego serca". - dobrze powiedziane, ale to niczego nie zmienia, nadal ma się poczucie bezsensu, nadal gorycz i smutek. Nadal rodzi się pytanie czy zrobiłem wszystko, czy mogłem jeszcze coś zrobić, czy czasem nie zrobiłem czegoś za dużo. Jak się odnaleźć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz