- Dał nam Bóg dar słowa, abyśmy pocieszali – to dlaczego moje słowa ranią?
- Dał nam Bóg dar słowa, abyśmy dodawali siły – to dlaczego moje słowa powodują, że ktoś człapie?
- Dał nam Bóg dar słowa, abyśmy dodawali nadziei – to dlaczego tworzymy chór narzekań?
- Dał nam Bóg dar mowy, byśmy się ubogacali – to dlaczego dzielimy?
- Dał nam Bóg serce do miłowania – czemu w naszym sercu bywa tyle podziałów?
- Dał nam Bóg dar myślenia, byśmy poznawali i świat czynili lepszym – dlaczego myśli nasze są zawiłe, wiele w nich zazdrości, pychy i wzgardy.
I stanął przed ludźmi Jezus i Ojciec namalował przed ludźmi obraz, obraz mojego człowieczeństwa, którego pragnę, takiego człowieka jakiego stworzył, mój portret taki jaki widział Bóg gdy mnie mama do chrztu niosła. Obraz bez mojego garbu, garbu grzechu i zmartwień. Stanął Jezus i otoczyli Go ślepcy, garbaci i kalecy. Jezus widzi to okaleczone człowieczeństwo i nie brzydzi się, nie gardzi ale też nie godzi się na to co we mnie widzi, choć kocha mnie – i to jest moja nadzieja.
Wyciąga rękę, obiecuje moc łaski, mówi że zostanie ze mną na wszystkie dni, i wtedy gdy jestem z Nim, ale i wtedy gdy jestem z dala od Niego – On jest nawet wtedy gdy próbuję Go odepchnąć. On jest na dobre i na złe. Nie otacza się prymusami jak lichy belfer, Jezus wyraźnie mówi nie potrzebują lekarza zdrowi i nie szukam sprawiedliwych i On idzie do tych ludzi, którzy prawie siebie już nie widza. Idzie do mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz