piątek, 29 listopada 2013

uwierz że możesz

W to wierzę i takiego świata chcę.

Roman Brandstaetter i Julian Tuwim.

Obu twórców nie łączyła przyjaźń, raczej znajomość. Któregoś dnia spotkali się na ulicy w Warszawie i Tuwim zaprosił Brandstaettera do restauracji. „Tuwim zamawia dwie wódki. 
»A zagrycha?« – pytam. 
»Tylko niemowlęta piją wódkę z zagrychą” – odpowiada Tuwim. Pijemy. 
„Co słychać u Pana Boga?” – pyta. 
„Nie wiem, panie Julianie«. – 
»Czy Chrystus istniał?« – 
»Istnieje«. 
»A gdyby udowodniono, że nie istniał?«
»To niemożliwe« – odpowiadam. 
»Dlaczego?« – pyta Tuwim. 
»Bo Chrystus musi istnieć«. Milczenie. 
Tuwim powtarza: »Musi istnieć?«... Woła: »Proszę jeszcze dwie wódki!«. I znów powtarza: »Musi istnieć... Musi...«. Podnosi kieliszek. 
»No, to pijemy na chwałę Wieczności!«. 
Zrobiło się późno, Brandstaetter odprowadził Tuwima do taksówki: »Żegnamy się. Siada. Zatrzaskuje drzwiczki, ale natychmiast je otwiera, wychyla się z samochodu, wpatruje się we mnie życzliwym i zarazem zakłopotanym wzrokiem i mówi: »Wie pan, pan ma rację... To musi istnieć jest bardzo mądre...«. Uśmiecham się i przyjaźnie macham do niego ręką”.

Był 27 grudnia; od kilku dni wiał halny wiatr, pogoda uciążliwa dla wszystkich, a groźna dla sercowców. Porywy wichru były już rzadsze, ale nad Giewontem rozpościerał się nadal ciemny wał chmur. Brandstaetter nie mógł pracować, postanowił się przejść, wszedł do kawiarni. Po chwili wszedł też sam Tuwim. Robił wrażenie, jakby był czymś rozdrażniony, wypił łyk kawy. Wtedy, czy jeszcze wcześniej, na papierowej serwetce zanotował pomysł do wiersza, jedno zdanie, gorzkie i przekorne: „Dla oszczędności zgaście światłość wiekuistą, gdyby mi kiedyś miała zaświecić...”. Brandstaetter go obserwował: „Wyglądał jak ptak szamotający się w sieci. Wstał. Powoli, jakby chciał opanować nieskładność ruchów, wyszedł z sali”. Prosto w poryw wichru...
Nie minęła godzina, gdy zadzwonił telefon w pokoju hotelowym Brandstaettera. Tuwim nie żyje... Brandstaetter narzucił płaszcz i pobiegł do pensjonatu „Halama”, gdzie śmierć nastąpiła. Wszedł do pokoju, gdzie leżał zmarły: „Bezkrwista, orla twarz o ostrych, ale już spokojnych rysach, pogodzonych z inną rzeczywistością, zlewała się łagodnie z bielą poduszki”. Gdy wychodził, natknął się na kierownika zakładu pogrzebowego, który ucieszył się, widząc Brandstaettera: – „Pan znał Tuwima?... Nie mam kogo spytać. Jakiego wyznania był Tuwim? Mam trumnę tylko z krzyżem i Chrystusem. Nie wiem, czy mam zostawić Chrystusa, czy Go zdjąć”. „Też nie wiem” – odpowiedział Brandstaetter.
Nieco później Brandstaetter stał przy wejściu do pensjonatu w grupie pisarzy omawiających szczegóły pogrzebu i ich udziału w uroczystościach żałobnych. Miały się odbyć w Warszawie; teraz oczekiwano tylko przewiezienia trumny z Zakopanego do stolicy. W pewnym momencie usłyszano powolne, ciężkie kroki i zmieszane głosy; pracownicy zakładu pogrzebowego znosili trumnę ze zwłokami poety. „Rozstąpiliśmy się” – relacjonuje Brandstaetter. „Była świerkowa, jasnego koloru. Gdy nas mijała, spostrzegłem na jej wieku dwie skrzyżowane, wyblakłe, lecz wyraźne smugi pozostałe po usuniętym krzyżu z przybitym doń Chrystusem”.
słowa tej piosenki - to wiersz Tuwima.


W znaku tej jaśniejszej smugi Chrystus pozostał. Chciał towarzyszyć w ostatniej ziemskiej drodze temu, który wiele lat wcześniej tak dramatycznie Go wzywał w swoim wierszu. A żyjącym, którzy umieli ten znak odczytać, dać wiarę, że żaden krzyk ludzkiego serca nie zostaje bez Jego odpowiedzi.


Brandstaetterowi przypomniało się pytanie Tuwima o Chrystusa, zadane w warszawskiej restauracji. „Musi istnieć... Pan ma rację... To musi istnieć jest bardzo mądre...”. Istnieje. Tuwim się już przekonał. Brandstaetter wracał do domu spokojny o to.

czwartek, 28 listopada 2013

Czy dobrze?

Nie wiem czy dobrze zrobiłem?

Spędzając kilka dni w szpitalu, nabierając na nowo dystansu do siebie, do tego co mnie otacza i zdaje się realnie patrząc na rzeczywistość, bo do tego zmusza sala operacyjna, swoją kulawą nogą postawiłem krok w przepaść. I albo ten krok okaże sie zbawiennym, albo własnym potępieniem na zawsze. Nie bawi mnie życie w iluzorycznym świecie, postawiłem wszystko na jedną kartę - czy dobrze zrobiłem? - życie pokaże.

niedziela, 24 listopada 2013

Leszek Możdżer - Christus Vincit


Panie Jezus, Tyś Królem, Królem ludzkich serc, Królem świata, Królem który zwycięża nie orężem ale miłością. Doświadczyłem jej tak wiele od Ciebie, tak wielka Ta Twoja miłość mnie otacza a ja tak słaby nie potrafię o niej opowiedzieć. Szukają Cię, pytają o Ciebie a ja bezradnie rozpościeram ręce i wtedy taka pustka ogarnia moje serce. Jak opowiedzieć o Twojej miłości? Niemal każdego dnia jej doświadczam, niemal każdego dnia ona mnie dotyka a ja pytam jak o niej zaświadczyć? Łamiąc biały opłatek modle się w duszy: tak mnie złam, tak mnie skrusz abym nie ja był ale Ty. I łamiesz, łamiesz ludzkie serca, łamiesz miłością choć czasem tego nie widzą. Cud ostatnich dni - czym jest, jeśli nie Twoim poruszeniem, Twoim dotykiem miłości. Po ludzku to wszystko niemożliwe - pomóż mi być Twoim aniołem, pomóż mi dawać nie siebie ale Ciebie.

czwartek, 21 listopada 2013

To wędrówka, wędrówka daje szczęście a nie jej cel.

*przykro mi.
-to niech pan patrzy.


*zamkną sprawę
-zaakceptuj fakt, że nie miałeś władzy nad tym co się stało.



*odkąd to marzenia są złe?
-nie rezygnuj z marzeń.



*zrezygnował Pan ze mnie, odwrócił się Pan od mnie.
-nie potrzeba ci go jako drabiny.



*gdy nie dostali tego czego pragnę - cierpią
-a nawet gdy to dostali i tak cierpią, bo nie mogą tego zatrzymać na zawsze.



Paradoks - życie jest tajemnicą, nie trać czasu na próby jej rozwikłania.
Humor - poczucie humoru, zwłaszcza na swój temat, to ogromna siła.
Zmiana - nic nie pozostaje takie samo.

wtorek, 19 listopada 2013

OBIECUJĘ, EKSCYTUJĄCE ŻYCIE

Dostałem dziś wiadomość, o następującej treści:
Śniłeś mi się dzisiaj, nie pamiętam już snu, ale miałam w związku z tym do Ciebie pisać, czy wszystko ok? Mam nadzieję, że tak? W ogóle taki tajemniczy jesteś... Tak jakby coś Cię męczyło i sam próbujesz z tym walczyć i nie zawsze Ci to wychodzi Pamiętaj Ty pomagasz ludziom tym, że jesteś i ich wysłuchujesz, nie musisz za nich naprawiać ich błędów.
a chyba chciałem. Dziękuję za te słowa, są nową iskierką i płomykiem, chyba muszę na nowo przemyśleć moje kapłaństwo i zaraz potem Ktoś przysłał mi linka do poniższego filmu.


Chyba nie stanąłem na wysokości zadania, jak dotąd - od dziś, od teraz będzie inaczej. Dziękuję wszystkim za lekcje pokory. Dziękuję za dzisiejsza rozmowę - czuję się naprawdę wolny!

Jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one.

ale:


Nie rób drugiemu, co tobie niemiło.
Ludzi słuchaj, a swój rozum miej.
bo:
Na pochyłą wierzbę nawet i koza skacze.
zatem: Nie jak ludzie mówią, ale jako cnotliwie czynią, na to się zapatruj.


na szczęście: Wszystko dobre, co się dobrze kończy.
I tego się trzymajmy.
Zacznij od nowa, zacznij jeszcze raz.

niedziela, 17 listopada 2013

niezamknięte sprawy

co robisz?                    jak ci idzie?

tzn. nie stałeś się obojętny, a ja tak myślałem.

Chce sobie mocno w sercu postanowić, że jutro obudzę się inny - lepszy.
Postanawiam!

sobota, 16 listopada 2013

Przebudzenie - ks. Piotr Pawlukiewicz

Wołam do Ciebie, Panie, i... odpowiadasz.

Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: Ja jestem oraz: Nadszedł czas. Nie chodźcie za nimi. I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec. Wtedy mówił do nich: Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie. Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą do królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić. A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie.

piątek, 15 listopada 2013

882 dni


dni ciszy, poszukiwania i stawiania sobie pytań. I wreszcie nastąpił koniec, ale czy nastąpi też początek?

środa, 13 listopada 2013

Moja samotność.

http://www.youtube.com/v/Fos9fIWRbBw

Odbudować zaufanie.

Zaufanie to podstawowa wartość w relacjach międzyludzkich. Mówi się, że raz utracone zaufanie trudno odbudować, ale przecież nie jest to niemożliwe. Jak to zrobić? Moim zdaniem musi upłynąć
trochę czasu i trzeba sobie dać czas na odbudowę - to tak jak z domem który się zawalił pod wpływem jakiegoś kataklizmu, aby go odbudować potrzeba czasu i wysiłku. Co zrobić?
Po pierwsze - szczera rozmowa. Szczerze i spokojnie trzeba wyjaśnić co się stało, co było przyczyną i dlaczego nastąpił taki a nie inny skutek. Moim zdaniem nie wolno nad trudną sytuacją przejść obojętnie, tak jakby się nic nie stało. Przecież w sercu jednej i drugiej osoby przez czas braku relacji nazbierało się mnóstwo złych emocji. Jeśli któraś ze stron będzie chciała tylko o wszystkim zapomnieć to nie pozwoli na ujście zła - a budowa czegokolwiek na złym fundamencie skazana jest na niepowodzenie.
Po drugie przyznanie się do winy. Obojętnie czego dotyczy sprawa, wina leży po obu stronach. Ktoś czegoś oczekiwał, ktoś temu komuś tego nie dał, może oczekiwanie było złe, może zabrakło zrozumienia, na pewno zabrakło porozumienia tzn. trudności i bóle jedna i druga strona zamknęła w sobie, brakło kompromisu. Umieć powiedzieć przepraszam! Bo nawet jeśli nie poczuwam się do winy to może moja rekcja była zbyt gwałtowna czy niewspółmierna, a może zabrałem drugiej osobie możliwość zrozumienia. Ktoś mi kiedyś powiedział że za często przepraszam, ale uważam, że wtedy gdy umiemy przepraszać za małe "bóle" pokazujemy drugiej stronie że nam zależy.
Kolejnym elementem jest cierpliwość i spokój. Małymi krokami udowadniać, że nam zależy. Jednocześnie trzeba mieć świadomość że druga strona gryzie się ze swymi złymi emocjami i z obawą, że znowu zostanie zraniona, porzucona potraktowana jak frajer.
Nie może być tak, że tylko jedna ze stron obwinia się za wszystko, bo przecież druga też nie stanęła na wysokości zadania. Trzeba umieć zrozumieć: Co chcieliśmy osiągnąć?, co chcemy osiągnąć teraz?, jak bardzo mnie zraniłeś?, jak bardzo się boję każdej Twojej reakcji. Zapewnij mnie, nie wiem jak to zrobisz, ale zapewnij że to już się nie powtórzy, że wyciągnęliśmy wnioski, że wiemy, że chcemy naprawić i daj tego dowody.
To jeden z trudniejszych etapów, ale jeżeli nam zależy to trud się opłaci, no chyba że cała ta odbudowa jest tylko fasadą dla zakamuflowania ewentualnych wyrzutów sumienia, tak dla świętego spokoju - wtedy gdy brak prawdziwej chęci w tym punkcie większość się kończy.
Istotnym elementem jest przede wszystkim przebaczenie. Bez tego wszystko spełznie na niczym. Wybaczenie stanowi najważniejszy krok do pełnej ufności i oczyszczenia z negatywnych emocji: złości, smutku i żalu.
Powodzenia - sobie i Tobie.

wtorek, 12 listopada 2013


Już wiem...


- już wiem, - krzyczę na całe gardło,
rozmawiając przez telefon i siedząc za kierownicą.
- już wiem jak odzyskać wolność, wewnętrzną wolność!
nie wiem kim jest rozmówca, ale wiem, że przed szybą mgła.
- trzeba umieć wybaczać!
krzyczę jeszcze głoś, spoglądając na telefon z ciekawością z kim rozmawiam,
widzę licznik samochodu i wskazówkę bardziej po prawej stronie
* to bądź wolny - odzywa się nieznany głos z telefonu
a samochód raptownie zatrzymuje się na drzewie
z przerażeniem otwieram oczy - a to mój pokój 5 minut po tym jak spoglądałem wcześniej na zegarek.

cały mój dzisiejszy sen i ani gram więcej spania.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Uwierzyć nadziei wbrew nadziei.

Tyle przemyśleń, tyle rozważonych scenariuszy a jednak zaskoczenie. Dziś na myśl cisną się dwa zdania: "Uwierzyć nadziei wbrew nadziei" i "Czy nie wolno mi z moim zrobić co zechce, czy złym okiem patrzysz na to że jestem dobry". Po pierwsze radość, radość z (mam nadzieję) pozytywnego zakończenia złego etapu mojego życia. Radość z tego, że nie zwątpiłem, że uwierzyłem w człowieka i ta wiara zwyciężyła. Wiara w dobro, które wygrywa z każdym zagrożeniem. I wiara w Ciebie, że mnie nie zostawisz. Boże czyżbyś czytał mojego Bloga? Nie! Ty czytasz moje myśli i moje serce. Nie tak dawno napisałem o krzyżu który dajesz i nie
zabierasz - dziś wiem, że jego brzemię jest słodkie a dźwigany z Tobą staje się lekki. I choć mówią, że w Ciebie nie wierzą, to, to co się stało sprawia, że ja wiem że jesteś. Dzięki Ci Panie za to, że ustrzegłeś moją wiarę w człowieka i w dobro. Jednocześnie dziś namacalnie odczułem jak Twoje dobro jest deptane, jak dobro może być sponiewierane. Bo całe zło, które mnie otaczało, powstało na wskutek dobra do którego mnie popychałeś. Jak trudno uwierzyć człowiekowi, że ktoś może być po prostu dobry, że chce dla drugiego dobra bez żadnej odpłaty. Reakcją na dobro staje się pogarda i podejrzliwość. 
Dałeś mi dziś Panie dar, dar który uskrzydla. Ale każdy dar staje się zadaniem. Daj mi Panie jeszcze siłę abym tego daru nie zaprzepaścił. I pozwól mi na nowo uwierzyć nadziei wbrew nadziei i pozwól mi na nowo stać się dobry jak Ty i zabierz moje zgorzknienie. Dałeś mi cud i o cud Cię proszę, mówiąc dziękuję i przepraszam żem wcześniej ten cud podeptał. 


Choć wszyscy mówili to się nie uda, Ty mówiłeś "wierz tylko".

poniedziałek, 4 listopada 2013

mam dość...

Mam już wszystkiego dość. Po raz kolejny te same chwile, po raz kolejny te same przeżycia, po raz kolejny te same problemy. Rozum podpowiada: daj już sobie spokój, przecież wiesz jak się to kończy, wiesz że znowu wyjdziesz na tym na idiotę, znowu tylko stracisz: czas, energię, zapał, nerwy; więc po co to wszystko! Ale serce, serce podpowiada: nie daj się zwątpienie, przecież każdy ma szanse być sobą, każdy musi mieć szanse i każdy może ją wykorzystać inaczej.

Dlaczego nie można tak po prostu uciec!
Zamknąć za sobą "drzwi" i nie martwić się tym wszystkim na co i tak nie mam wpływu.

Wiem, Panie, że nie dajesz krzyży cięższych niż człowiek potrafi unieść, ale ja już nie mam siły. Gdy wydaje się, że jeden krzyż zaniosłem zaraz dostaję drugi i już nawet nie mogę znaleźć pocieszenia w słowach: "Kogo Pan Bóg kocha, temu krzyże daje". 
W filmie "Chce się żyć" jest scena gdy do Mateusza podchodzi ksiądz i robiąc na czole znak krzyża wypowiada słowa: Bóg Cię kocha. A bohater w sercu dopowiada: "dobrze, że kocha; bo jak wyglądałoby moje życie gdyby nie kochał".  
Powtarzam te same słowa.


piątek, 1 listopada 2013

Zapomniany grób.

Stając przy grobie muszę zapytać o życie, nie o śmierć. Grób jest otwartym pytaniem o życie tych co tam spoczywają, ale także pytaniem o moje życie. Stając przy grobie, pytam siebie, jaki będzie mój grób?, a mój grób będzie taki jakie moje życie.


non omnis moriar
jeśli będzie ktoś pamiętał.